Cały trening składa się z 9 rund. Ja zaczęłam się pocić już przy 2, ale nie męczyłam się. Jednak ta moja dobra forma nie trwała długo, bo od 6 rundy było coraz to gorzej. Nie byłam w stanie ćwiczeń wykonywać dokładnie, zwalniałam, czułam się, jakby moje mięśnie były z waty! Najokropniejsza była runda 8, gdzie Ewa podpierając się na boku krzyżuje nogi oraz unosi biodra. Ja ćwiczę od niedawna (dokładnie od 30 dni) i ta pozycja już w Killerze sprawiała mi problemy. Wstyd się przyznać, ale odpuściłam sobie rundę 8, po prostu moje mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa. Za to w 9 dałam z siebie wszystko!
"Turbo Spalanie" jest dla mnie o wiele bardziej przyjemniejsze i mniej męczące od "Killera". Ale wiecie, jeśli jakieś ćwiczenia są dla nas bardzo ciężkie i nie dajemy sobie z nimi rady to oznacza, że powinniśmy wykonywać je 2 razy częściej. Dlatego teraz skupię się bardziej na "Mordercy" (ta nazwa jest idealna!) i tym pieprzonym cardio.
Muszę sobie jak najprędzej rozpisać plan treningowy. Od poniedziałku znowu szkoła, nie będę mieć już całych dni na ćwiczenia, dlatego muszę wymyśleć przykładowe treningi na te bardziej "zawalone" dni i te bardziej "lajtowe". Tymczasem zabieram się za ostatni wakacyjny pedicure.....
Tak widzę siebie dokładnie za rok! Trzymajcie kciuki :)